29 kwietnia 2014

14. "Tak jak ja kocham ciebie."

Czwarty miesiąc ciąży jest chyba najgorszym etapem, jaki przechodziłam. Nigdy nie myślałam, że mogłabym tak troszczyć się o jakiegokolwiek człowieczka, nawet, jeśli był bezpieczny za grubą powłoką swojej mamusi. Muszę przyznać, jestem szczęśliwą mężatką, a poród już niedługo. Z początku przerażały mnie myśli związane z ciążą, nie martwiłam się nawet tym jak będę wyglądać w przyszłości, ważne, że jestem piękna dla mojego męża. To się liczyło.

Lucas zapunktował sobie u mnie tym, że próbował sam wyremontować pokój dla maluszka. Zawsze podczas malowania, miałam nadzieję, że nic mu się nie stanie, jestem dumna jak wybrnął z tego zadania. Spisał się na szóstkę z wielgachnym plusem. Pokój prezentował się pięknie. 
Od początku zakładał, że to będzie chłopiec, więc oto w tym stylu urządził maluszkowi pokój. Zielonkawe (wbrew pozorom nie jaskrawe) ściany prezentowały się genialnie, do tego miał przepiękne meble, które zakupiła mu babcia. Co jak co, ale mówiłam już, że moja mama jest specyficzną kobietą. 
– Hope? – odwróciłam się w kierunku mężczyzny, który oparty był o białą framugę drzwi. Przechyliłam głowę w bok, spoglądając na osobnika, który zaburzył mój spokój swoim przybyciem. Serce momentalnie zaczęło swój galop, dlaczego tak reaguję na niego? 
– Nie mogę się nacieszyć – powiedziałam szczerze. Zerknęłam na łóżeczko, które wykonane było na zamówienie. Dokładnie koordynowałam z moją matką to, co pojawiało się w pokoju mojego maluszka. Muszę powiedzieć szczerze, że jestem szczęśliwa. Najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Ujrzałam jego uśmiech, na co me serce zaczęło się radować. 
– Będziemy prawdziwą rodziną, gdy urodzi się maluszek – powiedział i podszedł do mnie, kucnął i przyłożył głowę do mojego średnich rozmiarów brzucha. Dziecko jakby wyczuło w pobliżu swojego ojca, zaczęło żwawo się poruszać, przynajmniej miałam nadzieję, że to maluszek a nie ponowny głód. Lucas przyłożył głowę do brzuszka i wsłuchiwał się. – Mmm, mamusia na pewno też cię kocha. Ale ja o wiele bardziej. – Uwielbiam, gdy udaje, że rozmawia z dzieckiem. Było to uroczym zjawiskiem, dość niespotykanym. Słyszałam, że mój ojciec w ogóle nie potrafił zdobyć się na takie czułości, nawet jeśli kocha mnie całym sercem. 
Wsunęłam dłoń w jego gęste ciemne włosy i uniosłam brew, wpatrując się w niego cierpliwie. 
– I co ten okruszek ci mówi, co?
Miałam ochotę chichotać, jednak powstrzymałam się w ostatniej chwili.
– Mówi mi, że chciałby już wyjść do swoich rodziców. Chciałby być przytulony i ujrzany – uśmiechnął się szeroko, mówiąc te wszystkie rzeczy. Kocham, gdy jest szczęśliwy. To jego symbol; szczęście. On jest moim talizmanem, który chcę trzymać już do końca życia. 
– To całkiem fajne uczucie, zwłaszcza, gdy tak się porusza, gdy wie, że tatuś jest blisko – oznajmiłam, czując że nogi zaczynają mnie boleć. Czasami tak miałam i po prostu musiałam usiąść lub się położyć. – Nogi. – Dodałam szybko, po czym poczułam dłonie Lucasa błądzące po moich nogach, biodrach, tyłku i plecach, kiedy wstawał zawsze to robił. Zawsze znajduje okazje by, choć troszeczkę dotknąć. 
– Chodź kochanie, odpoczniesz sobie – cmoknął mnie czule w usta, zadowolona odwzajemniłam cmoknięcie i ruszyłam z nim do salonu, chcąc posiedzieć, chociaż troszkę. Jest mi to cholernie potrzebne, przynajmniej na tę chwilę. 
Byłam spragniona masażu stóp, pleców i reszty ciała. Taki relaks, jednak wiedziałam, że gdybym zamówiła sobie masażystę, mój mąż odciąłby mu jaja. Na samą myśl o tym zachichotałam, zwracając tym uwagę swojego męża. Mrugnął do mnie oczkiem, niczym rasowy flirciarz. 

Wieczorem leżąc już w łóżku, spoglądałam na siedzącego Lucasa, który spoglądał na jakieś papiery. Niby się nie interesowałam tym wszystkim, ale byłam ciekawa, co tak naprawdę tam było napisane. Ale musiałam dać mu trochę przestrzeni.
Chwyciłam książkę, którą ostatnimi czasy mogłabym czytać non stop. Nauka, jaką zdobywałam tyczyła się przyszłego macierzyństwa. Musiałam przyznać, byłam cholernie zdenerwowana, nie wiedziałam jak sprawdzę się w tej roli. Ale uspokajała mnie myśl, że Lucas zawsze będzie przy mnie. 
– Ho? – usłyszałam, a po chwili przed swoimi oczami machającą rękę Rosario. Zachichotałam lekko i pochyliłam się lekko w bok i pocałowałam go czule w policzek. Ostatnio stawałam się coraz bardziej czuła, co mnie przerażało. No, bo ja miałabym być czuła? Coś mi tutaj nie grało. 
– Taaak? – przeciągnęłam zgrabnie i otworzyłam książkę na stronie dziewięćdziesiątej. Wzięłam głęboki oddech i pogładziłam delikatnie swoich sporych rozmiarów brzuszek. 
– Mam nadzieję, że zgodzisz się wyjechać ze mną na pare dni? – spytał niewinnie.
Uniosłam brew z ciekawością przyglądając się mu, lustrując dokładnie wzrokiem jego ruchy, rękę położył na mojej i jedną dłonią przełożył swoje dokumenty na etażerkę i wtulił się w mój brzuch, automatycznie odłożyłam książkę na bok. Ona nie była teraz ważna. 
Byłam ciekawa, na jaki wyjazd chciał mnie zabrać. Jak służbowy to z chęcią zrezygnuje, moje nogi nie są gotowe na długie wycieczki, jakie z pewnością zaplanowałby mój mąż. Do tego wysokie obcasy, co to, to nie. Nie było mowy, prędzej umarłabym, gdybym założyła niebotycznie wysokie szpilki, na których można się zabić. 
– Ale gdzie znowu? – wydęłam dolną wargę, niczym niewinne dziecko. 
– Myślisz, że znowu cię zabiorę na wyjazd służbowy, który i tak spędziliśmy razem. Nieźle dałem ci w kość – zaśmiał się, a ja westchnęłam przypominając sobie jak przeszliśmy prawie całe miasto, szukając najlepszej restauracji, w której moglibyśmy sobie zjeść coś normalnego, przez ‘normalnego’ mam na myśli do spożycia. Ślimaki na ostro? Albo inne morskie czy nie morskie cuda? Fuj, okropieństwo. Francja ma to do siebie, że ohydne jedzenie mają. Zwłaszcza, jeśli nie wie, co się zamawia. Poszliśmy raz do jednej restauracji kompletnie w ciemno, Lucas marnie władał francuskim i zamówił nam ślimaki na ostro, masakra. Nie dało się tego zjeść. Miałam wtedy wrażenie, że momentalnie przejdę na wegetarianizm. 
– Zwłaszcza te ohydne ślimaki, dzięki. Miałam zatrucie pokarmowe po tym – pokazałam mu język. 
– Och, musisz mi wypominać zawsze, gdy wspomnę o jakiejkolwiek wycieczce? No wybacz, ale to nie ja chciałem wybrać się do Francji. Powiedziałaś, że tam dania są pyszne, więc tam wybyliśmy. A do tego miałaś swoje zachcianki – zaśmiał się głośno, kiedy pokazywałam mu język złapał go zębami, nie chcąc puścić. 
Gdy tylko uwolniłam się od jego szponów, zachichotałam radośnie. Mogłabym śmiać się przy nim i śmiać. Choć zdarzały nam się poważne i te mniej kłótnie, byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Czułam jakbym była z nim od niezliczenie wielu lat, a tu niespodzianka. 
– Jacht. Potężny jacht, tylko my we dwójkę i… przyjemne, ciepłe powietrze. Pomyśl, skorzystaj z okazji – zamruczał i podniósł swoją koszulkę, którą miałam na sobie, do góry i ucałował jakby z czcią mój brzuch. Zarumieniłam się, co ostatnimi czasy zdarzało się zbyt często. Po prostu robiło mi się gorąco, gdy robił tak czułe i kochane gesty. Czułam wtedy, że mam, po co i dla kogo żyć. Z maluszkiem było wszystko dobrze, rozwijał się prawidłowo. Prawda była taka, że nadal nie wiedziałam, jaka jest jego płeć. Ale maluszek to maluszek. Choć Lucas namiętnie wierzył w to, że to będzie chłopiec. Jego maleńki dziedzic. 
Zawsze na moich ustach lśnił uśmiech, gdy opowiadał jak wyobrażał sobie nasze dzieciątko. Jego uśmiech sprawiał, że moje serce biło o stokroć mocniej. Mogłam uznać, że moja misja w małżeństwie została spełniona – jest szczęśliwym żonatym mężczyzną. 
Wiele razy powtarzał mi co by zmienił we wszystkim co nas otacza. Chciałby mieć średniej rozmiarów domek z dużymi białymi okiennicami, otoczony pięknymi zadbanymi kwiatami, krzewami czy drzewami. Wszystkiego po trochu. 


Zachód słońca był najpiękniejszym widokiem, jaki można było ujrzeć z brzegu jachtu. Małe fale, gubiące się poza horyzontem sprawiały, że przemawiała przez tą panoramę nuta delikatności i romantyczności godna najlepszego weneckiego marzyciela na świecie. 
Wiele się zmieniło, można by powiedzieć, iż uspokoiłam swój temperamentny charakterek, przynajmniej na ten czas. Z uśmiechem spojrzałam na Lucasa, który powoli do mnie podchodził. Wpatrywał się prosto w moje oczy, mogłam zauważyć czuły uśmiech na jego ustach, który od razu dodał mi otuchy. 
Objął mnie lekko w pasie, kładąc po chwili dłonie na mój brzuszek. 
– To, że ciągle masujesz mi brzuch, nie znaczy że wcześniej urodzę – szepnęłam i pocałowałam go w podbródek, gdzie był umiejscowiony jego zarost. 
– A ja marzę, by nasze dziecko w końcu pojawiło się na tym świecie, wtedy mógłbym sprawić, że pojawi się następne – odszeptał równie cicho, zgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy, tak jakby wiedział, że mi wadził. Ostatnio moje włosy żyły własnym życiem, warto tylko je rozczesać i już są inne. 
– Taak? 
Odwrócił mnie powoli ku sobie i wpił w moje wargi, istna pijawka z niego. Wsunęłam dłoń w jego włosy, nie chcąc się od niego ‘odessać’. Nie chciałam by za chwilę się odsunął i po prostu patrzył mi w oczy, nic nie robiąc innego. Potrzebowałam jego bliskości tu i teraz. Niezależnie od tego, czy byłby innego zdania. Jednak zrobił to, czego nie chciałam. 
– Kocham cię, Hope. Najbardziej na świecie, cieszy mnie to, że jesteś tutaj ze mną – powiedział poważnie. 
– Tak jak ja kocham ciebie. 

Nie chciałam się na nim mścić aż tak bardzo, ba, bardzo podobało mi się mieć nad nim kontrolę, no bo komu Lucas ulega najbardziej? Mi, tylko i wyłącznie mi, a to przyprawiało mnie o zawroty głowy i ciche jęki satysfakcji. Inne kobiety mogły się chować, nie oddałabym go za żadne skarby świata. Nie dość, że król w łóżku, to władca twardo stąpający po ziemi, piekle grzeszników. Uwielbiałam to jak mnie dotykał, całował, mówił mi na uszko czułe lub sprośne rzeczy. Miał ten dar, który sprawiał, że potrafiłabym się podniecić samymi słowami skierowanymi do mnie, z jego kuszących otoczonych lekkim zarostem dookoła ust. Był bestią polującą na ofiarę, smokiem wznoszącym góry i morza, jeziora i doliny… Byleby pochwycić swoją zdobycz w najszybsze obroty. Czytałam z jego oczu jak z księgi, potrafiłam powiedzieć kiedy był usatysfakcjonowany, a kiedy nie. A teraz? Nie widziałam nic innego jak błysk satysfakcji, podniecenia i wielkiego pożądającego mnie spojrzenia. Miałam ochotę prychnąć, jednak nie potrafiłam zepsuć naoliwionej erotyzmem i czułością chwili. Miałam ochotę porządnie podrapać swoimi długimi pomalowanymi na czerwony kolor paznokciami jego plecy. Gdyby tylko wiedział. 
Uzależniona od jego dotyku, reagowałam na każde muśnięcie jego dłoni na swoim smukłym ciele. Za każdym razem przez moje ciało przechodziły niespotykane i coraz bardziej dotkliwsze dreszcze, których nie potrafiłam opanować za żadne skarby świata. Odgłosy, które wychodziły na światło dzienne z moich ust… Były w zupełności niekontrolowane.  
Zagryzłam dolną wargę, gdy poczułam na swoim najczulszym miejscu jego palce. Westchnęłam jednak przeciągle i przymknęłam oczy, naprężając ciało. Heej, czy on mi się właśnie odpłacał pięknym za nadobne?, pomyślałam, aby po chwili zareagować jękiem i odchyleniem głowy do tyłu na jego pieszczoty. Byłam marionetką, oddającą się w jego ręce bez przerwy wytchnienia. Chciałam tego, był jedynym z którym mogłabym obalić świat, jedynym którego pożądałam do tego stopnia, żeby oddać mu się cała, jedynym który mógł widzieć mnie w różnych złych i szczęśliwych momentach, jedynym który sprawi że moje serce potrafi złamać się na miliony maleńkich części. Chciałam osiągnąć z nim każdy szczyt. Nieważne było to jaki, ważne by zdobyć i osiągnąć to co było zamierzone. Wygrać każdą gwiazdę i nazwać ich na cześć naszych wspomnień. 
Miałam ochotę wyjść z siebie, potrząsnąć Lucasem by stanął obok mnie i spojrzeć na niego, później na nas oddający się namiętności. I spytałabym: „Widzisz jak na Ciebie reaguję? Jak reaguję na Twój dotyk? Jak patrzę na Ciebie? Jak bardzo moje ciało nie jest odporne? Jak potrafię Ci się oddać? Widzisz, bo jeśli tak, to jesteś wszystkim czego chcę już zawsze.” Zagryzłam dolną wargę, przegryzając ją aż do krwi. Czy chciałabym kiedyś przeżyć jeszcze raz to co teraz? Wiedziałam, że mój ukochany mąż chciał sprawić mi wiele przyjemności. 
Wsunęłam dłoń w jego włosy i westchnęłam cicho, próbując lekko przystopować jego szybkie ruchy językiem, lecz robiąc mi na złość, robił to jeszcze szybciej, o ile było to możliwe. Bardziej intensywniej. Cholera… Ten facet próbuje wykrzesać ze mnie resztki sił. Próbuje rozpalić moje wszystkie zmysły, i czy mu się udaje? Jak nigdy. Gdy poczułam na swoich ustach jego, wiedziałam co zaraz nadejdzie. Spojrzałam mu w oczy i westchnęłam w jego usta, które były tuż przy moich. Kiedy się we mnie zanurzał, błogi stan jaki przejął nade mną kontrolę był nie do opisania. 
― Och Lucas ― wymruczałam mu w usta i pozwoliłam mu robić co chce. 
Błogie spełnienie przyszło szybko. A ja po prostu wtuliłam się w męża i zerknęłam rozleniwionym spojrzeniem na zachód słońca, który nadal nas otaczał. 


Przepraszam, że tyle czekaliście. Ale rozdział jest wcześniej, niżbym się spodziewała.
Rozdział 16 jest już napisany, także wiecie ^^ 
Kocham Was! 
Pitahaya

16 komentarzy:

  1. Będę pierwsza!!! :)
    Rozdział strasznie mi się podoba, taki słodki i ach, och.
    Czytałam go z uśmiechem na twarzy.
    Od razu dodam, że rozdział 15 pojawi się najpóźniej we wtorek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jak pojawi się we wtorek mniej więcej, to ja wykombinuję (gotowy już rozdział) na piątek lub sobotę ;>

      Usuń
  2. A z Lucas'a jaki słodki ojciec jeszcze nienarodzonego dziecka. :)
    O ja pierdole jakie szczęśliwe małżeństwo.
    Cudo, rzadkie takie widuje, a tu przykład nie do opisania.
    Rozdział wspaniały już kolejnego nie mogę się doczekać. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow pieknie opisane i tak wszytko delikatnie. Amazing!

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc tak, rozdziała przeczytałam wcześniej, ale dopiero teraz korzystam z komputera, i mogę go skomentować.

    Jeju, Lucas jest taki słodki. :D Hope nareszcie się ogarnęła i uspokoiła swój temperament, co bardzo mnie cieszy. : ) Ja tam chce, żeby mieli dziewczynkę. Jakoś tak ostatnio mam do nich słabość w opowiadaniach. ^^
    Rozdział świetnie napisany. :D

    Pozdrawiam, Sarah. x

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się ,żę się im układa :)
    nie mogę doczekać się nexta! Uwielbiam to ! <3
    *__*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże to opowiadanie jest świetne. Natknęłam sie na nie przed wczoraj i całe przeczytałam. Cudo. Już sie nie moge doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cud, miód, malina i orzeszki.
    Jak słodko Awww * . *
    Rozdział bardzo się podobał :)
    Czekam na kolejny AAAA :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale romantycznie...
    Czekam na dziewczynkę ;P
    Cudowny rozdział :D
    Buziaki i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest po prostu piękne <3 myślę że każda dziewczyna która to czyta chciałaby choć raz i choć na chwilę przeżyć coś takiego. Masakra boskie po prostu ! Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest po prostu piękne <3 myślę że każda dziewczyna która to czyta chciałaby choć raz i choć na chwilę przeżyć coś takiego. Masakra boskie po prostu ! Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział boski jak zawsze , osz jacy oni słodcy <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej jak słodko *.* Cudowny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Oni są mega słodcy, fajnie, że w końcu są szczęśliwi.
    Czekam na nn.
    Życzę wam weny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział ;) Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń