Siedziałam na blacie kuchennym o szóstej trzydzieści rano, patrząc jak Lucas robił mi coś do jedzenia. Specjalnie go obudziłam, chciał być ojcem, musiał znosić moje zachcianki. Choć to początki ciąży, to już mam zachcianki nie z tej ziemi. Uśmiechnęłam się pod nosem, dokładnie lustrując mężczyznę wzrokiem, jego ciemne rozczochrane włosy w różne świata, jego umięśnione ciało okryte tylko czarno–białymi bokserkami, no i te jego zaspane spojrzenie. Cud, miód i truskawki.
Usłyszałam.
– Na kogoś innego mam? Nie ma sprawy, wieczorem wybiorę się na łowy. Masz to jak w banku.
Wiedziałam, że w tej chwili przewraca swoimi oczyskami. Czasami wydawało mi się, że znam go lepiej niżby się wydawało. Momentami był strasznie tajemniczym osobnikiem, z milionem sekretów na karku, a czasami irytującym osobnikiem, którego mam ochotę kopnąć w cztery litery, potrafił być skomplikowany… Ale w tym był cały jego urok, potrafił być sobą a nie nikim innym.
Trzeba tylko popatrzeć na niego z innej perspektywy, z takiej z jakiej patrzyłam na niego ja. Teraz zrozumiałam, że jest mój i już zawsze będzie. Wszystkie uczucia bywają… dobitnie urocze, a uśmiech sam ciśnie się na usta.
Po kilku minutach z szerokim uśmiechem przejechałam opuszkami palców po plecach Rosario. Wyczułam przechodzący po jego ciele dreszcz. Kocham, gdy tak na mnie reaguje.
– Jeszcze raz mnie dotkniesz, a spalę twoje jedzenie. I nie będziesz jadła nic.
Pokazał mi język, prychnęłam pod nosem i uniosłam brew.
– To zrobisz od nowa.
– Ani mi się śni.
– To niech ci się nie śni, gotuj te naleśniki szybciej, bo umieram z głodu – pacnęłam go piętą w tyłek, uśmiechając się niewinnie.
– Jesteś niemożliwa! – zawołał nieco za głośno, wywróciłam oczami w tym samym czasie co on. Zarechotałam głośno, gdy pisnął cicho, jak zabrudził sobie mąką swoje bokserki. – Wyczyścisz mi je.
– Nie jestem twoją sprzątaczką, mój drogi mężu – postanowiłam mu troszeczkę posłodzić. Co jak co, od życia każdemu coś się należy. – Wiesz, że wyglądasz bardzo seksownie z tak zmierzwionymi włosami?
Spojrzał na mnie zdziwiony, no co znowu? Zgasił palniki, na których smażyły się przepyszne naleśniki, że aż ślinka ciekła. Z łobuzerskim uśmieszkiem podszedł do mnie i po prostu wpił się w moje usta, niczym pijawka.
O matko, brakuje mi powietrza… Robi mi się gorąco, dajcie mi wody!, myślałam. Jego pocałunki… Były wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Lucas całował naprawdę dobrze, wyśmienicie… I mogłabym być hipokrytką, ale… Nie wymieniłabym go na nikogo innego. Był moim ukochanym mężczyzną, z którym zamierzam spędzić całe swoje życie.
– O fuj, byście opanowali się. Jesteście w kuchni – powiedział znajomy mi głos. Ojciec wparował do kuchni niespodziewanie, cholera.
– Spokojnie, bo ci żyłka z zazdrości pęknie. Sam już nie miewasz z matką takich epizodów to czepiasz się nas – powiedziałam przerywając hiper–mega–namiętny pocałunek. Za jakie skarby kazali mi się od niego odczepić? Robiłam się szybko podirytowana.
– Ja nie mam epizodów z twoją matką?! – zawołał. – Jestem pełen młodzieńczego wigoru, Hope. Zapytaj się matki. – Dodał dobitnie i uśmiechnął się zadziornie, spoglądając na mnie, to na Lucasa. Momentalnie obrzydził mi dzień, br.
– Daruj sobie, daruj! – zatkałam sobie uszy i zaczęłam sobie troszkę pod nosem podśpiewywać. Zacne zajęcie, nie powiem, że nie. Spojrzałam na Lucasa, który wiercił dziurę w moich oczach swoim wzrokiem. Stwierdzenie godne mistrza, o.
– Nie zachowuj się jak dziecko, przecież na pewno nie raz słyszałaś jak nad ranem Veronica krzyczy moje imię – czasami mój ojciec zachowuje się jak nastolatek, jednak nie miałam mu tego za złe, jak nie wyszalał się za młodu, to musi to zrobić teraz. Johnny, bo tak ma na imię mój ojciec, z uśmiechem spoglądał na swoją kawę, którą chyba nałogowo pił. Na pewno miał miłe wspomnienia z moją matką, która co jak co, ale była specyficzną kobietą, jednak nikt nie miał jej tego za złe. Jest jaka jest, i nikt nie miał prawa tego podważać.
–Veronica wyjeżdża do swojej przyjaciółki do Francji na dwa tygodnie, a ja wreszcie sobie odpocznę – nie dziwiłam się, że był zmęczony zachowaniem mojej mamy. Bywa strasznie nachalna i nieobliczalna w swoich czynach, czy tam słowach.
– Nie radziłabym już nigdy więcej mówić to na głos, Jo Loving. Nigdy więcej, zrozumiano? – usłyszawszy swoją jakże ukochaną rodzicielkę, miałam ochotę poćwiartować ją za wczorajsze picie. Spojrzałam na Lucasa i zsunęłam się z szafki, biorąc naleśniki, dżem i nutellę do sypialni, którą aktualnie dzieliłam ze swym ukochanym mężem.
Popołudnie zapowiadało się okropnie i zdecydowanie takie jest. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić przez większość czasu, zwłaszcza jak Lucas tak namiętnie mi usługiwał, mimo wszystko robiło się to męczące. Miałam ochotę kopnąć go w tyłek i po prostu pójść na świeże powietrze. „Masz leżeć, nie po to tak się staram, byś później poczuła się źle”, jego argument na wszystko.
Jest kochany, ale bez przesady, każdy w końcu musi odpocząć, a on zaczął zachowywać się jak robot. Przystojny robot, latał na okrągło w tym samym kierunku, co jakiś czas pozwalając sobie odsapnąć w ubikacji. Pf, gdzie tu jest pożytek. Przecież nie jestem pieprzoną księżniczką.
W pewnym momencie, gdy byłam w końcu sama, stanęłam przed lustrem i uniosłam brew, lustrując dokładnie swój brzuszek. Musiałam przyznać, przez ten miesiąc zmieniło się wiele, na przykład delikatnie czułam, jak rosły mi piersi, czy brzuszek.
– Niedługo będziesz wyglądać jak beczka – odwróciłam się w kierunku głosu, odwracając się energicznie w stronę swojego jakże ukochanego kuzyna.
– Dzięki, wiem że i tak będę wyglądać pięknie – wywróciłam oczami, ukrywając pod koszulką swój maleńkich rozmiarów brzuszek.
– Wmawiaj sobie, ale wiesz… ten twój Lucas może cię kopnąć w dupę, gdy będziesz narzekać.
– Chyba śnisz.
Czułam się naprawdę zdenerwowana, mimo że spędziłam z nim udane dzieciństwo, chociaż jego początki, to czułam się okropnie. Wiedziałam, że będę nieatrakcyjna gdy będę wyglądać jak taki pulpecik, ale co ja miałam zrobić? To… ciąża.
James zasiał we mnie ziarenko wątpliwości. Musiałam to przyznać, czemu on tak się mnie czepiał? Nie mógł znaleźć sobie innego kozła ofiarnego? Wzięłam głęboki oddech, próbując doliczyć do dziesięciu.
– Daj mi spokój, jesteś idiotą i tyle ci powiem.
– No i… powiedz coś więcej. Wiele razy już to usłyszałem.
– Z takim podłym charakterkiem nigdy nie znajdziesz dziewczyny – mruknęłam złośliwie, patrząc się uporczywie na tego skrzata. Prychnęłam pod nosem widząc jego piorunujący wzrok. Jest jedynym facetem, który mnie tak denerwuje. Doprawdy!
– Zachowujesz się jak mała… suka – wymamrotał i oparł się o futrynę drzwi.
– A ty jak cholerny fanatyczny frajer. I nie nazywaj mnie suką – rzuciłam w niego szczotką do włosów, która była akurat pod ręką.
– Och, przestań snuć te swoje fanaberie, na nikim wrażenia nie zrobisz. Nie dość, że ciężarna, to jeszcze dzika.
– Cieszę się, że jest ciężarna, a tobie mały smarku nic do tego – usłyszałam swoje wybawienie. Jeszcze trochę, a miałabym ochotę uderzyć go mocniej, z czegoś szklanego najlepiej. Och, gdybym tylko potrafiła w miarę możliwości opanować swoje emocje.
– Uf, w samą porę!
– Przyszedł mężulek z odsieczą? – zarechotał jak głupi James. Czekajcie, on jest głupi. Nic się nie zmienia.
- Spieprzaj stąd.
Wieczorem siedziałam z Lucasem na łóżku, oglądając jakiś horror. Wiedziałam, że coś go trapi. Po prostu wiedziałam, ciągle unikał mojego wzroku, robił się troszeczkę nerwowy, bawił się ze stresu moimi długimi włosami.
Odetchnął ciężko, a ja już gotowałam się ze zmartwienia.
– Powiesz mi o co chodzi?
– Hope ja… – wymamrotał, nie mogąc wykrztusić z siebie więcej. Nie potrafił, coraz bardziej się bałam tego, co ma mi do powiedzenia. Co jeśli jednak zdecydował się mnie zostawić? Miałam ochotę pisnąć głośno i wymusić by mi powiedział. – Nie bój się maleńka.
Kiwnęłam głową cierpliwie.
– Zostaniemy w Anglii, jeśli to ma ci pomóc. Tutaj jest twój dom – wyszeptał, a moje serce zabiło o stokroć mocniej. Spojrzałam na swój brzuch drugi raz tego dnia, przeniosłam wzrok na Lucasa. - I boję się, że mnie zostawisz. Że nie będziesz już chciała ze mną być, mimo, że wyznaliśmy sobie miłość.
– Lucas, mój dom jest tam, gdzie serce twoje. Mój dom jest we Włoszech, razem z tobą i naszym dzieckiem.
Uśmiechnął się do mnie szeroko i pocałował mnie czule. Postanowiliśmy już jutro wyjechać z powrotem do domu. Prawdziwego domu.
***
Hej,
to znowu ja, Pitahaya. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, choć miałam z nim lekkie problemy. Tu wena nie dopisywała, czy też nie miałam pomysłu jak napisać. Ale wybrnęłam jakoś, prawda? ;)
KOŃCÓWKA <3
Przepraszam, że jest krótki, ale nie wiedziałam jak dokończyć ;c
Rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńOmg! Końcówka jest niesamowicie słodka :)
OdpowiedzUsuńCiekawe co martwi Lucasa i dokładnie czemu James tak go nie cierpi.
Uwielbiam cię! Świetnie piszesz :3
Może źle ujęłam, ale chodziło o to, że Lucas boi się o to, że dziewczyna jest na niego nadal zła o tą ciążę ;) Ale wiecie, Lucas do tego się nie przyzna :D
UsuńBoski ♥
OdpowiedzUsuńJak ja się ucieszyłam,że nowy rozdział :D
Masakra te teksty jej ojca...
Hope i Lucas są tacy słodcy ♥
Czekam na next.♥
@weramichalak
Rozdział wyszedł ci znakomicie.
OdpowiedzUsuńHope ojciec mnie rozjebał. Czy on nie zwraca uwagi na to ze Hope nie chce mieć traumy.
Jak oni słodko zachowują się z Lucas'em.
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny :D
Niop doczekałam się w końcu tego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńOjciec Hope jest mega, śmiałam się na tym fragmencie jak głupia.
Końcówka rewelacja. :D
Mimo, że krótki to wyszedł Ci fajnie.
Haha, no wybacz że nie dałam Ci wcześniej go przeczytać, ale chciałam by każdy miał niespodziankę, o. :D
UsuńKocham Johnny'ego całym serduszkiem, o! <3 Co z tego, że mógłby być moim ojcem. :D
Wiem, że krótki, ale wiesz... Wena ;/ :C
Awww jak zawsze świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie krótki ale efektywny :)
Myślę że Hope jest z nim szczęśliwa i za każdym razem uświadamia sobie że to on jest tym jedynym. Czekam na więcej :)
Pozdrawiam :) i Życzę dużo weny :)
Booooskii <3 Jest krótki to prawda ale i tak ma w sobie maię ;D Czekam nn i życzę dużo weny <3
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na nowy proszę niech będzie jutro! Błagam!
OdpowiedzUsuńTo zależy wszystko od Skazanej, ale nie zamierzamy nikogo rozpieszczać rozdziałami, zwłaszcza, że Skazana dodała ostatnio rozdział i bonus ;)
UsuńJutro to na pewno rozdział się nie pojawi.
UsuńMoże w niedzielę, ale wątpię.
Mega <3 heheh Hope i tak będziesz piękna ;)
OdpowiedzUsuńGenialny !! Nie mogę doczekać się nexta ! *. *
OdpowiedzUsuń<3
Genialne a końcówka boska :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :P
Przepraszam za nieobecność:*
OdpowiedzUsuńPowiem krótko, rozdziały świetne. Zawłaszcza ich końcówki ;) Hope i Lucas jako rodzice, juz nie mogę się doczekać :D tylko ten cały kuzynek mnie irytuje :P do tej pory nie mogę z tekstów ojca Hope, mógł sobie oszczędzić :P to tyle na dziś :P
Czekam na następny rozdział, który mam nadzieje, ze pojawi się szybciutko. Pozdrawiam oraz życzę dużo weny :*
delena-inna-historia.blogspot.com
Jak dla mnie to Hope jest malo stanowcza powinna Lukasowi zrobic z dupska jesen sredniowieczna za podmiane tabletek ....
OdpowiedzUsuńTotalnie popieram!!!
UsuńWiesz... Nie wszystko jest ujęte w rozdziałach. Można byłoby zrobić bonus, jak się o to kłócą. Tyle.
UsuńOd razu przyznaję się, że czytam tego bloga już od jakiegoś czasu, ale ani razu nie skomentowałam nowego rozdziału. Chciałabym bardzo przeprosić i mam nadzieję, że wybaczycie :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jest to jeden z ciekawszych pomysłów na opowiadanie z jakimi się do tej pory spotkałam. I jest to oczywiście coś nowego, a nie wieczne czytanie o wampirach :D
Małżeństwo z przymusu chyba nie spodobałoby się żadnej dziewczynie w wieku Hope, tym bardziej kiedy jej przyszły mąż ma 30 lat :/ Na początku strasznie irytowało mnie zachowanie Lucasa, kiedy mówił o tym, że Hope jest już jego żoną i teraz ma robić wszytko jak przystało na dojrzałą kobietę, a na dodatek ma urodzić mu dziecko. ( Nie wyobrażam sobie, żebym ja za dwa lata miała zajść w ciąże :/ ). Każda dziewczyna w tak młodym wieku chce jeszcze skorzystać z życia, a nie zajmować się niemowlakami.. Także w ogóle nie dziwię się jej zachowaniu na samym początku.
Co do rozwoju akcji.. Byłam zaskoczona przemianą Hope. Znaczy się ona tak naprawdę dalej jest ta samą dziewczyną.. Zmienił się jedynie sposób postrzegania Lucasa, ale tylko troszeczkę. I fajnie, że jej postać dojrzewa z rozdziału na rozdział, a nie obraca się o 180 stopni w przeciągu jednej notki.
Pomysł z podmianą tabletek antykoncepcyjnych.. Na miejscu Hope bym go zabiła. Nie no może nie aż tak, ale na pewno nie mogłabym na niego patrzeć przez jakiś czas.
Cieszę się, że po jakimś czasie się dogadali i w pewnym sensie znaleźli wspólny język :)
Kocham to opowiadanie i wasze style pisarskie. Z niecierpliwością czekam na nn.
Pozdrawiam :*
PS. Zapraszam do siebie na dwa blogi o Delenie.
1. http://damon-always-and-forever.blogspot.com/
2. http://i-miss-it-all.blogspot.com/
Jeee, w końcu nadrabiam zaległości na blogach xd Jestem w szoku ;o Kilka rozdziałów byłam do tyłu i normalnie nie spodziewałam się, że aż tyle się zmieni! Hope w ciąży i w ogóle... Już przekonała się do Lucasa :D Super! Ale mam wrażenie, że ten jej kuzyn może coś namieszać, chociaż może się mylę :D Tak w ogóle, to ja bym chyba zabiła gołymi rękoma kolesia, który zrobiłby mi taki numer, jak Lucas zrobił go swojej żonie -.- Jak tak można?! Na szczęście ona jakoś pogodziła się z ciążą. Jestem ciekawa co będzie dalej ^^
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńBoski ♥
OdpowiedzUsuńBoski ♥
Boski ♥
Boski ♥
Boski ♥
Boski ♥